0
@RobSpiewakowski 8 grudnia 2019 19:38
Skąd pomysł na wycieczkę do Turcji w czasie, gdy jest tam zimno i pada? Cóż... z powodu dobrej ceny. Ale, okazuje się, że i w tym terminie warto odwiedzić riwierę turecką a nawet, zdarzy się okazja, nieco poplażować! A nawet, jeśli nie plażing, to w samym mieście jak i w okolicy, jest co zwiedzać i o tym będzie ta relacja.

Do Turcji wybraliśmy się z żoną, w terminie od 30 listopada do 7 grudnia. W tym czasie trafiliśmy na słońce i ok. 20 stopni, choć pierwszego dnia padało. Wylecieliśmy z Gdańska o 5:20, więc spanie było trochę na lotnisku, trochę w samolocie i trochę - w autobusie, który przewiózł nas z lotniska w Antalyi do Alanyi.

Dzień 1: 30 listopada 2019

Już w powietrzu przywitał nas piękny wschód słońca i piętrzące się spod chmur góry. Dzięki drodze podejścia samolotu do lądowania mieliśmy również okazję podziwiać panoramę Antalyi. Samolot, w czasie obniżania wysokości wyleciał nad morze i zawrócił w stronę lotniska.






Po wylądowaniu, czekały nas krótka kontrola paszportowa, łapanie bagażu i druga część wyprawy - tym razem, drogą lądową.

Alanya jest oddalona od Antalyi o ok. 2 godziny jazdy. Po drodze można podziwiać większe lub mniejsze miejscowości, równe i nierzadko lepsze niż w Polsce drogi oraz: po prawej - Morze Śródziemne a po lewej - góry Taurus. Przez większość drogi, trasa prowadzi wzdłuż wybrzeża, co pozwala nam podziwiać kolejne mijane kurorty, znane powszechnie z ofert biur podróży: Side, Okurcalar, Avsallar, Payallar, aż w końcu docieramy do samej Alanyi.









Po przyjeździe, zatrzymaliśmy się w hotelu Kleopatra Atlas, który był naszym domem przez kolejne siedem dni. [Reklama] Dużą zaletą hotelu jest położenie w samym centrum Alanyi, co czyni go idealną bazą wypadową do wszystkich atrakcji w mieście. Sam hotel jest utrzymany w standardzie czterech gwiazdek, na które naszym zdaniem zasługuje. Choć jest on typowo miejski, to mieści się bardzo blisko Plaży Kleopatry, która jest chyba najpiękniejszą plażą na riwierze tureckiej. Swoją opinię na temat hotelu zamieściłem na Trip Advisor i tam odsyłam po szczegóły. [Po reklamie].


Tego dnia wystarczyło nam sił jedynie na krótki spacer po okolicy. Wybraliśmy się na wspomnianą plażę aby podziwiać Morze Śródziemne i wzgórze zamkowe oraz do pobliskiego Parku 100-lecia Atatürka. Ku naszemu zdziwieniu, okazało się, że w Turcji (przynajmniej w tej jej części) pomarańcze rosną masowo, od tak, przy ulicy. Tak jak u nas jabłka. I nikt ich nie zrywa. Po powrocie, do hotelu, zjedliśmy kolację i poszliśmy odrobić nieprzespaną noc.








Dzień 2: 1 grudnia 2019

Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od Muzeum Archeologicznego (Arkeoloji Muzesi). Mieści się ono niedaleko plaży i zawiera zbiory różnych przedmiotów znalezionych w okolicy, z różnych epok: greckiej, rzymskiej, bizantyjskiej i osmańskiej. Do najciekawszych z nich należały sarkofagi i monety. Wstęp kosztuje 7 TL.
























Jak wcześniej pisałem, wszystkie najlepsze atrakcje Alanyi mieliśmy rzut beretem od hotelu, więc zdecydowaliśmy się jeszcze odwiedzić słynną jaskinię Damlataş. Jaskinia została odkrywa w 1948 r, przez budowniczych portu i tym wydarzeniem rozpoczęła się Alanya, jaką znamy dziś. Jej nazwa oznacza kapiący kamień i rzeczywiście odzwierciedla to, co się w środku dzieje. Woda kapie ze stalaktytów a poza tym, jest tam ciepło, parno i nieco duszno. Wilgotność powietrza w środku wynosi 98 % a stężenie dwutlenku węgla jest dwunastokrotnie wyższa niż na zewnątrz. Panujący w jaskini mikroklimat ponoć stanowi warunki sprzyjające astmatykom. Wejściówka kosztuje 7,50 TL.











Po leczniczym pobycie w Damlataş, udaliśmy się na spacer po mieście, w poszukiwaniu jakiś pamiątek. Spacer był krótki, bo został przerwany przez deszcz.




Dzień 3: 2 grudnia 2019

Ten dzień oznaczał dla nas wypad poza miasto, bowiem skorzystaliśmy z okazji by zwiedzić Kanion Sapadere. Zanim opiszę kanion, wspomnę jeszcze o dwóch bonusach, które mieliśmy po drodze. Wiedzieliście, że w Turcji rosną banany? Uprawia się je tam, tak jak w Ameryce Łacińskiej i wysyła nie wiem gdzie, bo chyba nie do Polski (żadnego banana z Turcji jeszcze u nas nie spotkałem). A tak wyglądają banany, gdy są jeszcze malutkie:




Po oglądaniu i, oczywiście zakupieniu kiści bananów, ruszyliśmy w drogę.














Drugą atrakcją, którą zwiedziliśmy po drodze do Kanionu Sapadere, była Jaskinia Krasnoludków (Cüceler Mağarası). Mieści się ona w górach Taurus, w zasadzie, po drodze do kanionu.










Po krótkiej przejażdżce, docieramy do upragnionego kanionu. No i nie ma co pisać, to trzeba po prostu zobaczyć:






W drodze powrotnej do Alanyi, zwiedziliśmy jeszcze meczet.


Dzień 4: 3 grudnia 2019

Ten dzień, korzystając z wysokiej temperatury i słońca, spędziliśmy na Plaży Kleopatry. Woda? Moim zdaniem ciepła, jak Bałtyk w Lipcu.




Dzień 5: 4 grudnia 2019

Środę postanowiliśmy poświęcić na atakowanie wzgórza zamkowego oraz zobaczenie, co jest po jego drugiej stronie. Po śniadaniu ruszyliśmy w drogę.

Wzgórze zamkowe jest chyba największą atrakcją miasta i nie wyobrażałem sobie pobytu w Alanyi bez odwiedzin zamku. Na górę można dostać się na trzy sposoby:
Na nogach - spacer krętymi uliczkami trwa jakieś pół godziny,
Na kołach - autobus linii 4, taxi, dolmusz...
Po linie - od dwóch lat, w mieście funkcjonuje kolejka linowa "Alanya Teleferik", która poza widokami oferuje szybką podwózkę, z miasta (dolny przystanek mieści się w obok Parku 100-lecia Atatürka) na wzgórze (kolejka nie dojeżdża na sam szczyt, dzięki czemu jeszcze ok. 200 metrów pokonamy po schodach podziwiając miasto). Koszt takiej przyjemności dla osoby dorosłej to 22 TL w jedną stronę (28 TL w obie strony, bez wysiadki).








Na samej górze, możemy udać się do zamku po uliczkach, wzdłuż których mieszczą się wciąż zamieszkałe domy. Mieszkańcy, korzystając z okazji wystawiają straganiki z różnymi przedmiotami na sprzedaż - najczęściej tekstyliami albo z napojami. Polecam napić się po drodze świeżo wyciskanego soku z Granata.






Główną atrakcją na wzgórzu zamkowym jest cytadela. Jest to chyba najlepiej zachowany obiekt, do którego można wejść, pozwiedzać i zrobić sobie piękne selfie z Alanyą w tle. Wejściówka - 24 TL. Mnie osobiście nieco rozczarowały rozmiary tej cytadeli, ale chyba, zbyt wiele się spodziewałem.
















Po wizycie w zamku, nadszedł czas na spacer w kierunku Czerwonej Wieży "Kızıl Kule". Spacer przez kręte uliczki wzgórza zamkowego pozwolił nam na zobaczenie miasta od tej nieco biedniejszej strony. Ale warto było, bowiem te slumsy, to też jest Turcja :-)










Po zejściu czekały nas jeszcze wspomniana Czerwona Wieża, która dziś jest siedzibą muzeum etnograficznego oraz spacer po porcie, w którym roiło się od łodzi i kapitanów chętnych zabrać nas na rejs po zatoce.










Nóg wystarczyło nam na spacer do najbliższej taksówki, która, zawiozła nas do hotelu.

Dzień 6: 5 grudnia 2019 i Dzień 7: 6 grudnia 2019

Ostatnie dwa dni spędziliśmy na odpoczynku i mentalnym przygotowaniu do powrotu do Polski. Za namową pani polującej na hotelowych gości udaliśmy się do SPA (dla mnie to był pierwszy w życiu pobyt w takim miejscu), w którym mieliśmy okazję "dać się zjeść" maleńkim rybkom, które pożerały naskórek stóp - takie rybie SPA oraz tradycyjnej tureckiej łaźni, czyli Hammam.

Na koniec podzielę się jeszcze kilkoma moimi spostrzeżeniami na temat Turcji, które, zaznaczam, biorą się z analizy tego, co widziałem na miejscu, w konkretnym kontekście:

Po pierwsze - Turcja to normalny kraj a nie żaden trzeci świat. Turcy mają taki sam dostęp do dóbr zachodniej cywilizacji jak my i też z nich korzystają. Normalny jest widok grup młodych ludzi wpatrzonych w smartfony i kobiet z odkrytymi głowami. Codziennie wieczorem, na Plażę Kleopatry przyjeżdżali nowożeńcy, aby zrobić sesję zdjęciową. Spodobał mi się sposób, w jaki oni potrafią w ten zachodni styl życia wpleść swoją tożsamość i pozostać Turkami :-)

Po drugie - bezpieczeństwo. Na wschodzie kraju trwa wojna, w której Kurdowie walczą z tureckim rządem o niepodległość. Przynajmniej w Alanyi tej wojny nie czuć. Na każdym (lub niemal każdym) wylocie z miasta ustawione są kontrole policyjne a i samych policjantów, żandarmów lub innych ochroniarzy widać prawie wszędzie. Można spokojnie wyjść po zmroku na miasto i na głównych ulicach nikt Wam nic złego nie zrobi W końcu, każde większe miasto na świecie oferuje takie miejsca, w którym znajdując się o niewłaściwej godzinie można dostać kuku. Ale wystarczy zachować zwykłą ostrożność. W końcu, wybierając się w świat liczymy na zwiedzanie a nie na siedzenie wystraszonym w hotelu. Jedynym na co należy zwrócić szczególną uwagę jest paszport. Trzymajcie go zawsze w sejfie, bowiem w takich miejscach, paszporty krajów europejskich są cenniejsze od złota.

Po trzecie - ekologia. W czasie pobytu na riwierze tureckiej trudno było mi znaleźć choć jeden dach, na którym nie byłoby kolektorów słonecznych. Nie jestem pewien, czy ich powszechność jest wynikiem jakiejś formy wsparcia, czy od tak ludzie je sobie montują. W Turcji, zjawisko segregacji odpadów jest znane i powszechnie stosowane. Śmieci, najczęściej lądują w koszach a nie na ziemi.

Na koniec, wrzucę jeszcze kilka zdjęć i zaproszę do podzielenia się w komentarzach, własnymi doświadczeniami na temat Turcji. My tam, z pewnością jeszcze nie raz zawitamy :-)







#img80

Dodaj Komentarz